niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 2 cz.1



Moi drodzy przedstawiam wam kolejną część ; )) Wiem, że akcji wciąż jest niewiele, ale historia zapowiada się na dłuższą i chciałabym odpowiednio zbudować fundament, żeby potem nie wprowadzać zamieszania. Za wszystkie błędy przepraszam.

Powiększyłam też tekst, żeby wam oczy nie wypadły.




Tę część chciałabym zadedykować Pene, która uważa, że konie fryzyjskie są najpiękniejsze.


Podróż w nieznanym celu



Liliana nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem znalazła się tak daleko od Lagary. Razem z Aaronem podróżowali przez długi czas, zanim w końcu znaleźli zamek rycerzy gwardii, ale to miało miejsce wiele lat temu. Od tamtego czasu nieustannie przebywała za murami twierdzy, opuszczając ją tylko w ramach ćwiczeń i kilku zadań, jednak takowe nigdy nie wykraczały poza obręb lasu.
Tym razem było inaczej. Przemierzali kolejne szlaki, zatrzymując się po drodze tylko po to, żeby napoić konie. Liliana dostrzegła, że ludzie rzucają im ukradkowe spojrzenia i szepczą za ich plecami, jakby mieli do czynienia z prawdziwym zjawiskiem. Niejednokrotnie w ich głosach słyszeli jawną niechęć, innym razem coś na kształt strachu zmieszanego z szacunkiem. Rzadko znajdywali w sobie odwagę, żeby przemówić bezpośrednio do nich. Jeśli jednak już do tego doszło, ich głos wydawał się drżący, bezbarwny, czasami spanikowany. Chociaż patrząc na to z drugiej strony, młodzi rycerze nie mieli czasu kontemplować nad motywami innych ludzi. Nie znaleźli go na dłuższą rozmowę między sobą, o poznaniu z obcymi nie było mowy. Liliana nie wiedziała nawet, jakie imiona nosili dwaj młodzieńcy, którzy dołączyli do drużyny, więc w myślach jednego ochrzciła Spóźniony, a drugiego Nadęty. Ten pierwszy co jakiś czas posyłał w jej kierunku uśmiech, drugi traktował jak powietrze. Równie dobrze więc mogła na nich mówić Woda i Ogień.
Po tym, co słyszała w Pokoju Dziesięciu Obrad, była przekonana, że przed nimi wyjątkowo niebezpieczne zadanie. Zastanawiała się, czy pozostali zdawali sobie z tego sprawę, czy ktoś ich w porę ostrzegł. Każda wyprawa rycerzy gwardii niosła za sobą ryzyko, ale w większości przypadków jej uczestnicy zostawali dokładnie informowani o poziomie zagrożenia. Tym razem informacje przekazane przez piątego dowódcę należały do szczątkowych. Doprawdy Liliana miała pewność, że jeden z etapów przygotowania do zadania ominęła, ale wątpiła, by dotyczyło to najważniejszej części zadania. Ponad wszystko była bogatsza o wieści przekazywane między dowódcami i zamiast ulgi, czuła się obciążona dodatkowym bagażem. Jednak z każdą kolejną wsią uczucie ogólnego zdenerwowania jakby malało, żeby w większości zostać zastąpione zmęczeniem i znużeniem podróżą. Nie miała też w zwyczaju martwić się na zapas. Standardowo mijało wiele  tygodni, nim rycerz docierał do miejsca, w którym musiał walczyć z niebezpieczeństwem.
Jechali tak przez kilka dni, a Liliana nie mogła poświęcić nawet pięciu minut na zebranie myśli. Całą uwagę pochłaniała jazda, a kiedy ta kończyła się późną nocą, wszyscy zasypiali, czasami zapominając o nakryciu ciała płaszczem. Jedli niewiele, głównie specjalnie przygotowane papki, mające zapewnić im odpowiednie składniki odżywcze. Nadar też nie uznał za stosowne opowiedzieć o zadaniu, często znikał i zaszczycał ich swoją obecnością dopiero wtedy, kiedy wschód słońca zmuszał do ruszenia w dalszą podróż. W tym krótkim czasie Lilianie udało się zamienić kilka nieznaczących słów ze Spóźnionym, ale na tej podstawie mogła twierdzić tylko tyle, że chłopak lubi opowiadać o sprawach nieistotnych jak pogoda czy nastrój spotkanego wieśniaka.

Czasami mijali prawdziwe orszaki rycerskie, składające się z ponad setki mężczyzn. Wszyscy nosili ciężkie zbroje, znacząca odmienne od tych należących do gwardii królewskiej. Nie mogli jednak czasu przyjrzeć im się z bliska, bo Nadar gnał przez pola, ignorując nawet magnatów, których wedle zwyczaju powinien pozdrowić.

Dopiero we wsi zwanej Piekary przystanęli na dłużej, przy czym naturalnie wszyscy byli tak padnięci, że nawet nie mieli ochoty na rozmowy. Zaraz po odpowiednim oporządzeniu koni i zjedzeniu średniej klasy posiłku udali się do izby, w której czekały na nich prycze z śmierdzącymi stęchlizną kocami. Jako rycerze gwardii musieli przywyknąć do różnych warunków, ale i tak Liliana przez pół nocy nie mogła zasnąć. Już wolała wcześniejsze noce spędzone pod gołym niebem. Wstała zapewne jeszcze bardziej zmęczona niż przed postojem i nawet zapach świeżo wypiekanego chleba nie poprawił jej humoru.

Gospoda, w której się zatrzymali, nie była przeznaczona dla szlachetnych, bogatych rycerzy. Nie oferowała komfortu ani bezpieczeństwa, ale kosztowała stosunkowo mało, wyglądało też na to, że Nadar całkiem nieźle dogadywał się z właścicielem. Dzięki temu mogli zjeść posiłek jeszcze przed świtem, w przeciwieństwie do pozostałych gości.

Kuchnia nie przypominała tej z Lagary, gdzie jedynym brudem były resztki jedzenia. Tutaj wiele dzbanków pokrywał kurz, w pewnym momencie po drewnianej podłodze przebiegła mysz, na którą stara kucharka nawet nie zwróciła uwagi. O wiele więcej kłopotów sprawiali młodzi rycerze siedzący przy stole, gdzie zwykle ugniatała ciasto. Co jakiś czas wzdychała teatralnie, zwłaszcza kiedy próbowała przecisnąć się obok Aarona. Oprócz niego w pomieszczeniu znajdował się również Nadęty i Gaja, która na widok Liliany uśmiechnęła się w typowy dla siebie sposób. Dziewczyna usiadła obok najlepiej znanej jej osoby i sięgnęła po chleb, znajdujący się na drugim końcu stołu.

Jedli w ciszy, nikt nie wnikał w osobistą przestrzeń drugiej osoby. Jakby zawarli niepisaną umowę o trzymaniu się na dystans. Przynajmniej tak było, do czasu aż do kuchni wkroczył Spóźniony, z blond włosami sterczącymi we wszystkie cztery strony świata.
– Dzień dobry – powiedział, ziewając. Usiadł tuż obok Nadętego, który automatycznie odsunął swoje krzesło o kilka centymetrów.
– Znowu jesteś spóźniony – rzuciła rozjuszona Gaja. – Chcesz, żeby Nadar powiesił cię za…
– Powstrzymaj swój język, królewno – odezwał się po raz pierwszy Nadęty. – W końcu to niezbyt dobrze świadczy o następcy tronu, jeśli jego własna córka zachowuje się, jakby dopiero wyszła z chlewu…
Liliana oniemiała z wrażenia, ale nie dane jej było tkwić w tym stanie zbyt długo, bo Gaja zerwała się z siedzenia i rzuciła w chłopaka dzbankiem z mlekiem. Temu łatwością odskoczył przed lecącym przedmiotem, ale skupiając uwagę na uniku, nie dostrzegł, że dziewczyna już przeskoczyła stół i znalazła się tuż przy nim. Przycisnęła do jego gardła zardzewiały nóż, który jeszcze chwilę wcześniej służył do krojenia chleba.
– Powtórz to – warknęła, a Liliana poczuła, jak przez jej ciało przechodzi dreszcz. Na chłopaku jednak najwyraźniej nie zrobiło to wrażenia, bo chwycił dziewczynę za nadgarstek i odepchnął od siebie. Gaja zmieniła ułożenie ostrza w dłoni, ponownie spróbowała zaatakować, ale wtedy zatrzymał ją Spóźniony. Starał się uśmiechać, ale podczas szarpaniny z dziewczyną mógł co najwyżej próbować nie kląć. W pewnym momencie najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo łokieć Gai trafił prosto w nos. Po jego twarzy spłynęła strużka krwi, więc automatycznie odskoczył i opadł na krzesło.
– Uważaj na słowa, męska gnido, bo to mogą być twoje ostatnie – powiedziała do Nadętego, który tylko odparł chłodno:
– Będę miał na uwadze twoje ostrzeżenie, wasza wysokość.
Sytuacja wciąż wydawała się napięta, mimo że przez dłuższą chwilę nikt nie wykonał żadnego ruchu. W końcu Gaja prychnęła ostentacyjnie i odłożyła trzymany nóż na stół. Liliana spojrzała w jej kierunku, próbując ukryć zdziwienie. Mimo usilnych prób, nie potrafiła doszukać się podobieństwa między rudą dziewczyną a następcą tronu, który jeszcze jakiś czas temu dumnie kroczył po korytarzach Lagary. Jeśli jednak słowa Nadętego były prawdziwe, rozmowa w Pokoju Dziesięciu Obrad straciła dla niej resztki sensu. Po co pierwszy dowódca miałby siłą wpychać swoją córkę na wyprawę, która mogła zesłać na nią śmierć?
– Skoro tak łatwo idzie ci mówienie o innych, może sam się przedstawisz – rzucił Spóźniony, wycierając nos o leżącą na komodzie szmatę. Liliana powinna skupić się na słowach chłopaka, ale jej umysł wciąż nie mógł uciec od nieprzyjemnych myśli.
– Nie widzę powodu, dla którego miałbym to zrobić.
– Wstydzisz się swojego pochodzenia? – zapytał całkiem niewinnie, ale Nadęty zwęził wargi, wyraźnie wytrącony z równowagi. – Każdy szlachetnie urodzony z dumą zdradza swoje imię nawet wieśniakowi, chyba że ma coś do ukrycia. 
Wszyscy zamilkli, nawet Gaja nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. Przez chwilę Liliana była pewna, że ciemnowłosy chłopak wybuchnie albo, co gorsza, wyzwie blondyna na pojedynek. Jednak on roześmiał się, a chociaż nie był to dźwięk, który marzyłaby nazbyt często słyszeć, to i tak odetchnęła z ulgą. Nie chciała kolejnej bójki. 
– Milan – powiedział. – Nie ma potrzeby, żebyś ty się przedstawiał. Grasz dobrymi kartami jak na bękarta.
– Foma – rzucił swobodnie chłopak. – Widzę, że jesteś całkiem nieźle zorientowany, jak na zapatrzonego w siebie rycerzyka. – Posłał pozostałym wesoły uśmiech, a po chwili skierował się bezpośrednio do osoby, która jeszcze chwilę wcześnie gotowa była połamać mu wszystkie kości. – Ty z pewnością musisz być Gaja, najstarsza wnuczka szczęśliwie nam panującego króla Sambora. – Dziewczyna zmrużyła oczy, ale chłopak już odwrócił się w stronę dwójki po przeciwnej stronie pomieszczenia. – Jak na was wołają?
– Liliana – odpowiedziała drżącym głosem. – To jest mój brat, Aaron. – Ten tylko chrząknął, potwierdzając jej słowa.
– Co się tutaj dzieje?! – wrzasnęła kucharka, która właśnie wkroczyła do pomieszczenia. Wzrok kobiety omiótł wszystkich zebranych, rozbity dzban, połamany taboret, na którym siedział Milan i zakrwawioną twarz Fomy. Zaraz za nią pojawił się Nadar w towarzystwie właściciela gospody. Z początku sprawiał wrażenie zaspanego, chociaż jego dłoń spoczywała na pochwie z mieczem, jakby chciał się upewnić, że ma przy sobie całe ostrze a nie tylko rękojeść. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z przedstawienia, które zaprezentowali im młodzi rycerze i otworzył szerzej oczy, najwyraźniej zdumiony.
– Co oni robią? – panikował właściciel. Ukrył swoje cielsko za filarem, jakby obawiając się ataku z ich strony.
– Co wy robicie? – zapytał ich Nadar ze szczerym zaciekawieniem. Bójki młodych rycerzy nie stanowiły niczego zjawiskowego, Liliana nie raz się z nimi spotkała. On jednak najwyraźniej już od dawna nie miał z tym do czynienia, bo wyglądał na zbitego z tropu.
– Poznajemy się – odpowiedział Foma, usiłując zachować poważny ton. Jednak ze swoim zakrwawionym nosem, na tle połamanych mebli i wciąż wściekłej Gai wyglądał najwyżej komicznie. Nadar przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, żeby potem wzruszyć ramionami. Najwyraźniej nie miał ochoty wnikać w ich spory, dopóki te mogły rozwiązać się bez jego udziału.
– To się poznawajcie trochę ciszej… i posprzątacie tutaj to zanim zdążę osiodłać konia – rozkazał, aby następnie przepraszać gospodarza, kierując się z nim w stronę wyjścia.
– Ale… – zaczęła Liliana, czując jak ze zdenerwowania drętwieją jej palce. – Kapi… to znaczy, Nadarze! – Mężczyzna zatrzymał się i zerknął w stronę dziewczyny. – Jego nos… – Wskazała na Fomę, który przyciskał do twarzy przekrwioną szmatę. – Chyba jest złamany.
Nadar zamrugał, próbując znaleźć ukryte znaczenie w słowach Liliany, po czym podszedł do chłopaka, bezceremonialnie wyrywając mu ścierkę z ręki. Złapał go za nos, przez co ten jęknął z bólu, a w jego oczach zabłyszczały łzy. Co było dalej, nie wiedziała, bo w odpowiednim momencie odwróciła głowę. Usłyszała tylko głośne stęknięcie i nieco sadystyczny śmiech Nadara.
– Nastawiłem go – powiedział rozbawiony. – Jednak, moim zdaniem, z wykrzywionym wyglądałeś lepiej. – Po tych słowach opuścił kuchnię, zostawiając ich oniemiałych z wrażenia.
– W torbie mam bandaże – przerwała ciszę Gaja. – Chodź ze mną, to cię opatrzę, bekso.
– Nie trzeba, ja…
– Kazałam ci iść ze mną – warknęła, łapiąc go za ucho. Pociągnęła chłopaka za sobą, a on nie śmiał się opierać. Nie wiadomo tylko, czy jego uległość wynikała z braku siły czy może po prostu nie miał ochoty na walkę z wiecznie nabuzowaną dziewczyną.
W kuchni zostali tylko Liliana, Aaron oraz Nadęty Milan, który stał odwrócony do nich plecami. Wzruszyła ramionami i usiadła przy stole, pakując chleb do swojej skórzanej torby. Była już najedzona, być może to stres napełnił jej żołądek, ale nie wiedziała, jak będzie się czuła później.
Dobry rycerz nie powinien się objadać, żeby nie doprowadzić do rewelacji w swoim brzuchu. Wszelkie bóle mogły osłabić go na polu bitwy i tym samym skazać na śmierć. Jednak o wiele gorszy od nadmiaru pokarmu był jego brak. Głód pozbawiał nie tylko fizycznych zdolności, ale i siły psychicznej, chęci do życia. Czasami zmieniał poczciwych ludzi w krwiożercze zwierzęta. Żaden rycerz doprawdy nie pakował pożywienia z gospody, traktując to jako nadmiar bagażu, ale Liliana pod tym względem nie miała zamiaru zmienić swoich przyzwyczajeń. Zwłaszcza, że najprawdopodobniej za jakiś czas mogła stoczyć krwawy bój o życie. To nie było dla niej nic nowego, niejednokrotnie los zmuszał ją do uciekania przed śmiercią. Być może dlatego tego typu sytuacje nie wytrącały dziewczyny z równowagi.
Aaron zebrał z podłogi resztki dzbanka, po czym wyrzucił je do beczki na śmieci. Milan odłożył połamany taboret na bok, przestawił też stół w odpowiednie miejsce. Przez chwilę spojrzenie dwóch chłopaków się spotkało, ale Liliana nie miała pojęcia, jakiego rodzaju komunikat chcieli sobie przekazać. Nie mogła nawet określić, czy był o bardziej przyjazny czy wrogi… a może tak naprawdę żaden.
Próbowała rozgryźć skład, którego stanowiła część, ale jeszcze nigdy nie spotkała się z tak niedopasowaną ekipą. Nie miała doprawdy większego doświadczenia, jednak połączenie ludzi o tak odmiennych osobowościach nigdy nie wróżyło nic dobrego. W takich sytuacjach zespoić powinien ich kapitan, jednak Nadar okazał się wręcz wisienką na torcie ich braku harmonii. Może gdyby mieli szansę spędzić ze sobą więcej czasu, nie będąc zmuszonym do nieustannego galopowania przez pola i lasy, wszystko wygkądałoby inaczej. Niemniej, skoro ich życie w ostatnim czasie sprowadzało się do snu, pośpiesznego ładowania w usta pokarmu i przemierzaniu szlaków, próżno liczyć na zbudowanie więzi, nawet tych najbardziej lichych.
Weszli we trójkę do stajni, gdzie Gaja już siodłała swojego konia, a Foma posyłał jej badawcze spojrzenie. Wiele ryzykował takim zachowaniem, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadzało.
Dopiero po opuszczeniu pomieszczenia spotkali się z Nadarem. Mężczyzna rozmawiał z gospodarzem, a jego tubalny głos można było usłyszeć zapewne w sąsiedniej wsi. Liliana pierwszy raz w życiu widziała człowieka, który mówił tak głośno, a przecież niejednego rycerza na swojej drodze spotkała. Odnosiła wrażenie, że Nadar spokojnie mógłby wydawać im rozkazy, nie opuszczając swojej celi w Lagarze. Humor właściciela gospody najwyraźniej uległ znaczącej poprawie, bo odpowiadał wesoło na żarty rycerza, jakby wcale nie umierał ze strachu. Dla niej było to nieprawdopodobne, bo za każdym razem, gdy patrzyła na swojego przywódcę, miała ochotę skurczyć się do rozmiarów mrówki. W końcu mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, a Nadar wrócił do nich z zadowoleniem wymalowanym na twarzy.
– W drogę! – zawołał, a stojąca najbliżej dziewczyna zakryła uszy.
– Panie Nadarze – rzucił nieśmiało Foma, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
– Co jest?
Przez dłuższą chwilę chłopak milczał, co najwyraźniej wywołało u Nadara irytację, bo zmrużył oczy i ponownie sięgnął do swojej pochwy z mieczem. Liliana jednak wcale się nie dziwiła spłoszonemu chłopakowi. Sama pewnie zachowałaby się podobnie, gdyby nie to, że najprawdopodobniej po prostu darowałaby sobie zadawanie pytań.
– Chodzi mi o to – odważył się w końcu. – Jak ma wyglądać nasze zadanie? Piąty dowódca nie chciał zdradzić szczegółów, powiedział, że dowiemy się od naszego kapitana.
Teraz już cała piątka patrzyła czujnie na Nadara, oczekując od niego reakcji. Ten jednak tylko parsknął śmiechem i powiedział:
– Tak się też stanie. Tylko najpierw musicie go spotkać. Teraz w drogę!
Wskoczył zgrabnie na konia i pognał przed siebie, już któryś raz z rzędu zostawiając młodych w tyle. Podążyli więc jego śladem.
Szybko wydostali się ze wsi, chociaż Liliana omal nie stratowała po drodze jakiegoś wieśniaka. Mężczyzna wykrzykiwał w jej stronę obelgi, która z czasem pochłonął wiatr. Nie miała czasu nad tym lamentować. Zabrakło jej go nawet na zebranie myśli. Tempo, które narzucił im Nadar, zmuszał do pełnego skupienia, żeby nie zabić po drodze konia i samej siebie.
Gnali przez równiny i to był pierwszy raz w życiu, kiedy mogła zobaczyć na własne oczy tak rozległe pola obsiane zbożem i inną rośliną, której nie znała z nazwy. Była jednak pod wrażeniem pięknych, złotych kwiatów, które z odległości tworzyły słoneczny dywan. W tamtym momencie szczytem jej marzeń było rzucenie w to pole i leżenia tam chociażby do końca świata. Kiedy podzieliła się tym z Aaronem, chłopak powiedział tylko tyle, że rzepak koszmarnie brudzi i pewnie pozostałaby z żółtymi śladami na skórze jeszcze w kolejnym życiu. Skąd to wiedział, nie miała pojęcia. Jednak i tak miała mu za złe zniszczenie tej fantazji.
Czasami widziała łąki, na których wypasano bydło, gdzie oprócz traw można było dostrzec pachnący rumianek a także wściekle czerwone maki. Innym razem przemierzali lasy sosnowe z drzewami tak wysokimi, jakby chciały dotknąć samego nieba. Krajobraz zmieniał się niemalże co chwilę, a pośpiech nie pozwolił jej zakodować wszystkich obrazów, które miała okazję podziwiać.
Liliana nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek musiała poruszać się z taką prędkością. Nie miała pojęcia, czy waga zadania narzucała im takie tempo, czy może to przyzwyczajenie Nadara kazało im dawać z siebie wszystko. Zanim słońce zaszło za horyzontem, czuła okropne zmęczenie, a i jej koń funkcjonował na ostatkach sił. Kiedy próbowała przyjrzeć się wierzchowcom swoich towarzyszy, wiedziała, że nie tylko ona miała ten problem. Aaron poklepywał co jakiś czas ogiera, chcąc go nieco uspokoić, a Gaja mruczała pod nosem zdania, mogące być tylko wiązanką pełną obelg.
Dopiero przed północą dotarli do celu. Kolejna wieś, w której mieli się zatrzymać, nie sprawiała wrażenia szczególnie odmiennej od poprzedniej. Większą część terytorium zajmowały obsiane pola i pastwiska, niewielkie chaty budowano w oddali od głównej drogi, jakby chcąc jak najbardziej ograniczyć możliwość spotkania z przejeżdżającymi rycerzami. W samym centrum ustawiono bazar, gdzie wymieniano między sobą własne wybory, bo mało który mieszaniec mógł pochwalić się posiadaniem srebrnych monet albo chociażby miedziaków. Niedaleko zbiegowiska postawiono kilka domów, które zajmowali najbogatsi w tym terenie i chociaż nie były to budowle wzbudzające zachwyt przejeżdżających, to z pewnością pożądali ich miejscowi. Karczma znajdowała się przy samym wyjeździe, ale głosy głośno rozmawiających, pijanych mężczyzn i piszczących kobiet można było dosłyszeć o wiele wcześniej. Najwidoczniej był to zajazd o wiele częściej odwiedzany niż gospoda, w której urządzili postój poprzednim razem. Wydawała się też większa i o wiele wygodniejsza. Stajnia zajmowała więcej miejsca niż najokazalszy z domów w centralnej części wsi i najpewniej odpoczywało w niej przynajmniej kilka koni. Niedaleko wejścia do samej karczmy ustawiono dwa wozy, jeden z pewnością musiał należeć do kupca, oceniając jego rozmiar i przepych. Na krótkim odcinku znalazła się nawet kostka brukowa, parapety ustrojono w pelargonie, a chociaż kilka donic leżało stłuczonych na ziemi, to i tak był to widok znacząco odmienny od tego, do którego przywykli.
Nadar wręczył jej wodze i kazał zaprowadzić konia do stajni. Powiedział, że spotkają się rano podczas śniadania. Kończąc wypowiedź, już szedł do Karczmy, pozostawiając ich samych, co na tym etapie przestało już dziwić. Liliana zerknęła niespokojnie w kierunku ogiera, który napluł na nią w wyrazie czystej niechęci. Ruszyli w kierunku stajni, mając nadzieję, że nie zostaną za to skarceni. Myśleli, że będą musieli sami oporządzić konie, ale nawet o tak później porze karczma wyposażona była w specjalnie oddelegowaną do tego osobę. Starszy od nich o kilka lat chłopak wskazał im boksy. Potem zapewnił, że ich wierzchowce znajdują się w odpowiednich rękach i zaczął wykonywać poleconą pracę. Pozbawieni zajęcia młodzi rycerze stali w miejscu, nie mając pojęcia, co mieliby teraz ze sobą zrobić. Mogliby wejść do karczmy, ale nie otrzymali takich rozkazów, więc po prostu usiedli na ziemi i próbowali odpocząć.
Liliana zapewne zasnęłaby w ciągu kilku minut, ale kiedy zerknęła do sąsiedniego boksu i zobaczyła największe bydle w swoim życiu, poczuła, jak ze zdenerwowania robi się cała spięta. Stał tam z pewnością ogier, bo nawet z bujną wyobraźnią nie mogła wyobrazić sobie takiej klaczy. Był wielki, czarny jak smoła, z ogromnym łbem i długą grzywą. Jednak to nie jego fizjonomia tak przeraziła dziewczynę, ale obłąkane spojrzenie, jakby za chwilę zwierzę miało uciec ze stajni i stratować wszystkich ludzi w okolicy. Kiedy spojrzała mu w oczy, koń prychnął wściekle i uderzył kopytem o podłogę. Liliana mimowolnie odsunęła się dwa kroki.
– Lepiej zachowaj dystans – powiedział chłopiec stajenny, który właśnie wkroczył do pomieszczenia z naręczem siana. – To prawdziwy potwór, prędzej odgryzie ci rękę niż pozwoli klepnąć po szyi. Nigdy nie widziałem ogiera o tam okropnym temperamencie, jakby przybył tutaj z samego piekła.
Po tych słowach poczuła suchość w gardle. Zerknęła ponownie na konia, ale on jakby kompletnie stracił zainteresowanie otoczeniem i odwrócił się do nich zadem. Liliana nie była głupia. Wiedziała, co czekało ludzi, którzy wpadli na doskonały plan zachodzenia takich zwierząt od tyłu.
– Nie mogę go nawet nakarmić, bo zaczyna się rzucać, jakbym chciał go zabić – kontynuował chłopak. – W moich stronach takie okazy kazano ubijać, żeby nie stanowiły zagrożenia dla ludzi. Nie pochwalam tego, ale kiedy tak patrzę na niego…
Zamilkł na chwilę, po czym wzruszył ramionami i udał się w kierunku dalszych boksów. Liliana uciekła do miejsca, w którym przebywał Aaron. Chłopak leżał niedbale na stogu siana, zaraz obok niego rozłożyła się Gaja, co wywołało u niej nieprzyjemny skurcz. Foma siedział z wyprostowanymi nogami na zimnej posadzce, nawet Milan opierał plecy o kamienny mur, chociaż wyraz jego twarzy nie przybrał bardziej przyjaznego tonu.
– Nie chcę tu spać – wypaliła bez ogródek. Mogło zabrzmieć to śmiesznie, ale niewiele ją to obchodziło.
– Idź do Nadara i poproś o pokój, może cię wpuści do swojego łoża – powiedział Milan, ale nie zdążył nawet się roześmiać, bo Aaron złapał go za włosy i przywalił jego głową w ścianę. Jakim cudem zareagował tak szybko, nikt nie wiedział. Jeszcze chwilę wcześniej leżał w co najmniej ospałej pozycji. Teraz w oczach chłopaka pojawił się groźny błysk i przez chwilę Liliana była pewna, że zaatakuje znowu, ale kiedy napotkał jej spojrzenie, puścił Milana, uderzył pięścią w mur i rzucił:
– Panuj nad sobą, bo następnym razem rozwalę ci czaszkę.
Cios nie mógł być zbyt mocny, bo na czole Milana pojawiło się zaledwie otarcie, lekko ociekające krwią. Jednak i tak chłopak pozostał lekko skołowany. Nie wyciągnął też miecza, nie próbował atakować. Najwyraźniej uznał, że po prostu zasłużył.
– Łatwo przychodzi ci zdobywanie wrogów, Milanie – stwierdził Foma. – Jak tak dalej pójdzie, nim ukończysz trzydzieści lat, znienawidzi cię cały zamek.
Nie odpowiedział. Zamiast tego zaczął przerzucać siano w jedno miejsce, a kiedy skończył, zarzucił na wierzch swój płaszcz i odwrócił się w stronę Liliany:
– To dla ciebie, królewno Lagary.
Usiadł na ziemię i zamknął oczy, dotykając koniuszkami palców rany na czole, której duma najwyraźniej zakazała mu opatrzyć. Aaron nie miał takich problemów. Wyciągnął bandaż ze swojego bagażu i owijał nim palce lewej ręki, które po silnym zderzeniu ze ścianą również nie uniknęły otarcia. Gaja uśmiechała się pod nosem, a kiedy Liliana napotkała jej spojrzenie, twarz dziewczyny pokrył rumieniec.
Posłanie przygotowane przez Milana kusiło, nawet jeśli chciała się na nie wypiąć i pozostać obrażona. Bolały ją plecy, była gotowa nawet zasnąć na stojąco. W końcu, klnąc swój brak silnej woli, padła na stos siana i nie upłynęło nawet kilka minut, kiedy pochłonęła ją ciemność.
Nie pamiętała snów, które napadły ją w ciągu nocy. Nie były szczególnie męczące, ale też nie zbudziła się w sielskim nastroju. Pierwszym, co zobaczyła, był wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, który patrzył na nią z mieszaniną rozbawienia i litości. Jego twarz wyglądała dziwnie znajomo, chociaż Liliana za nic w świecie nie mogła sobie przypomnieć, gdzie już ją widziała.
– Nie wytrzymam – parsknął, a jego usta przybrały kształt czegoś, co najtrafniej można było określić jako uśmieszek dla bandy półgłówków. Po tych dwóch słowach ruszył przed siebie, zamiatając podłoże czarną peleryną. Za chwilę zatrzymał się, odwrócił na pięcie i ponownie zbliżył się do boksu, w którym przebywali młodzi rycerze.
Liliana omiotła spojrzeniem otoczenie i zdała sobie sprawę, że Aaron nie tylko nie spał, ale wyglądał na całkowicie rozbudzonego. Gaja leżała w jej nogach, zawinięta w płaszcz, a Foma opierał się o ramię Milana, który siedział sztywno jak kłoda. Mimo to nie ulegało wątpliwości, że jeszcze tkwi krainie snów.
– Całą noc tutaj spaliście? – zapytał, wciąż utrzymując protekcjonalny wyraz twarzy. Liliana otworzyła usta, planując odpowiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle. Aaron nie miał zamiaru się odzywać. To najwyraźniej wystarczyło mężczyźnie, bo westchnął głośno i przeczesał dłonią włosy. Dopiero teraz Liliana dostrzegła, że owy człowiek nosił strój rycerza gwardii. – Gdzie jest Nadar? – Tym razem jego głos nie brzmiał już tak wesoło. Sprawiał wrażenie wręcz rozeźlonego, a kiedy z twarzy dodatkowo zniknął uśmiech, okazało się, że sytuacja nie należała do zabawnych. Dziewczyna szybko wstała i szturchnęła Gaję, która tylko stęknęła przez sen. Jednak mężczyzna już odwrócił się i szybko opuścił stajnię, nie okazując im więcej zainteresowania. Mimo to Liliana zaczęła budzić pozostałych, wiedząc, że pojawienie się tego człowieka mogło zwiastować dla nich kłopoty.
Kiedy już cała piątka wyglądała na chociaż w minimalnie stopniu ożywioną, opowiedziała im o niewygodnych pytaniach rycerza, ale nikt, oprócz niej samej, nie wyglądał na zaniepokojonego.
– Oni często się mijają w gospodach – powiedział Milan, masując sobie plecy. – Mają swoje ulubione miejsca, nie wiem, po co siejesz tyle paniki.
– To normalne, że tu spaliśmy? – zapytała, wciąż czując panujący nad nią stres. – Może powinniśmy wynieść się na dwór, do okolicznego lasu albo…
– To twoja pierwsza wyprawa? – zapytał poważnie, odpuszczając złośliwy ton.
– Spokojnie, Liliano – uśmiechnął się do niej Foma, w dziwny sposób akcentując jej imię. – Wielu młodych nocuje w takich miejscach.
– Mam tylko nadzieję, że ten zasraniec będzie trzeźwy – burknęła Gaja, wyciągając z włosów kawałek siana. – Słyszałam, jak się zachlewali całą noc, przeklęte ścierwa.
Liliana podeszła do swojej klaczy i poklepała ją przyjaźnie. Zrobiła to z pewną rezerwą, ale na całe szczęście tym razem nie została odrzucona. Rozejrzała się po stajni i zdała sobie sprawę, że czarny potwór nie przebywał już w boksie. Przez jej ciało mimowolnie przeszedł dreszcz.
Weszli razem do karczmy, gdzie mieli spotkać Nadara. Było to przytulne miejsce wypełnione dużymi stołami i ławkami ze skórzanymi obiciami. W kilku miejscach postawiono fotele, na których oparcia narzucono skóry niedźwiedzia czy wilka. Ściany przyozdobiono wypchanymi głowami dzikiej zwierzyny, w samym centrum izby był bar, przy którym siedziało kilku mężczyzn. Ich celem życia najwidoczniej pozostawało upijanie się od rana do wieczora.
O tej porze w karczmie nie przebywało więcej niż kilku gości. Najwyraźniej zabawa trwała do samego rana i większość zaangażowanych głośno chrapała w swoich łóżkach. Nadar siedział na samym końcu sali, popijając jakiś napój z kubka. Kiedy ich zobaczył, jego twarz wykrzywiła się w typowym uśmiechu.
– Ale cuchniecie – powiedział zamiast „dzień dobry”. Zaraz potem zawołał jedną z dziewczyn służących w karczmie i kazał zaprowadzić młodych rycerzy do izby, gdzie miała czekać na nich kąpiel. Liliana zmrużyła oczy. Nie była jakimś brudnym kundlem, żeby traktować ją w ten sposób. Chciała nawet to powiedzieć, ale odwaga jak zwykle rozpłynęła się w momencie, w którym spojrzała w twarz starszego rycerza.
Razem z Gają została zamknięta w pomieszczeniu tak samo ładnym jak ciasnym. Była to bowiem izba składająca się z niewielkiej wanny wypełnionej ciepłą wodą i beczki, do której mieli włożyć zużytą odzież. Szczęśliwie, Liliana nie musiała pozbywać się niczego poza mokrymi skarpetami. Nie miała zresztą takich zapasów ubrań, żeby wyrzucać je już podczas drugiego postoju. Była dlatego zdziwiona, kiedy zobaczyła, jak Gaja bez szczególnej troski wyrzuca kolejne części stroju rycerza, zostawiając tylko opancerzenie.
Podczas tych krótkich chwil spędzonych we własnym towarzystwie Liliana mogła dojść do wniosku, że Gaja niczym nie różniła się od pozostałych kobiet w Lagarze. Kiedy mówiono o księżniczkach z pałacu, często wspominano o delikatnej fizjonomii, zadbanych włosach, ładnych proporcjach. W tym przypadku skóra dziewczyny naznaczona była śladami po drobnych potyczkach w lesie, włosy wydawały nie tylko krótkie ale i jakby postrzępione, a budowa sama w sobie cechowała się nazbyt chudymi kończynami i mocno umięśnionym brzuchem. Gaja nie przywiązywała wagi do nagości, traktowała własne ciało bez szczególnego przejęcia, jakby stanowiło narzędzie pracy, a nie strefę sacrum, którą należy strzec przed bezmyślnymi osiłkami. Zwróciła nawet uwagę na bandaże, którymi Liliana owijała klatkę piersiową. Sama ich nie posiadała, co najwyraźniej wprawiło ją w konsternację, jakby nie wiedziała, która z nich powinna drugiej zazdrościć.
Jak nowonarodzone wróciły do głównej izby Karczmy, gdzie już czekał na nich stół zastawiony jadłem tak obficie, że Liliana zaczęła się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest jej ostatni posiłek. Wszystko nie tylko wyglądało ale i pachniało cudownie, jak nie z tego świata. Najbardziej kusił świeżo wypiekany chleb, chociaż był najmniej okazałą częścią na stole. Znajdowały się tam bowiem kawał wędzonej szynki, misa z białym serem, a nawet tarta marchew.
Po śniadaniu Nadar zabrał całą piątkę do oddzielnej izby, gdzie niemalże rzucił w nich mapami, które mieli opracować. Zaraz potem dobrym zwyczajem zostawił ich samych. Liliana niewiele rozumiała z planów terenu, bo były znacząco różne od tych, z którymi pracowała do tej pory. Miała nadzieję, że chociaż pozostali potrafili odszyfrować znaki wypisane na pergaminie, ale wyglądali oni na równie ogłupiałych.
– To kto idzie? – zadał pytanie Foma, które błądziło w myślach każdego z nich. – Ja nie!
– Taki tchórz z ciebie? – rzucił Milan. – Świetnie, ja to zrobię…
– O, nie ma mowy nawet – odezwała się Gaja. Chłopak zwęził wargi, ale nic nie powiedział. Być może tak było dla niego lepiej. – Każdy, tylko nie on.
– Chcesz go zastąpić? – zagadał nerwowo Foma, stając w pozycji obronnej.
– Odpada, połamańcu.
– Może on – wskazał palcem na Aarona, ale chłopak posłał mu mordercze spojrzenie, więc jego ręka automatycznie opadła na dół. – Chyba nie…
– Liliana pójdzie – stwierdziła Gaja. Spojrzenie Liliany i Aarona spotkało się tylko przez moment, ale i tak dostrzegła cień uśmiechu na jego twarzy. – Pozwolił jej zaprowadzić konia.
Ten argument kompletnie do niej nie przemawiał. Ona po prostu stała najbliżej i Nadarowi najwyraźniej nie robiło różnicy, czy była członkiem jego kompanii czy chłopcem stajennym. Gdyby faktycznie darzył dziewczynę jakąkolwiek sympatią, nie dałby jej do prowadzenia ani konia ani żadnego innego zwierzęcia. Nie miała jednak wyjścia, bo pozostali najwyraźniej już zadecydowali i udawali, że są w stanie cokolwiek rozczytać z map. Tylko Aaron przyglądał jej się z drugiego końca izby, a kiedy posłała mu błagalne spojrzenie, poruszył bezgłośnie ustami, co można było z łatwością odczytać jako „idź”.
Nie uznawała siebie za tchórza, w takim wypadku nigdy nie zostałaby rycerzem gwardii… zaczynając od tego, że nie dożyłaby nawet dziesiątego roku życia. Jednak wykrzywiona twarz Nadara była przerażająca, jakby mężczyzna chciał ją wyrzucić do jednej z rzek, które mijali po drodze i tam zostawić. Wśród towarzyszących jej młodych rycerzy czuła się zwyczajnie bezużyteczna. Nigdy nie przejawiała wyjątkowych zdolności, z pewnością nie dorównywała Aaronowi, a Milana ulepiono z podobnej gliny, podobnie jak Gaję. Jedynie Foma do tej pory nie zaprezentował swoich umiejętności, ale był przecież od niej starszy, musiał w takim wypadku wyprzedzać dziewczynę przynajmniej pod względem doświadczenia.
Westchnęła i pomasowała swój brzuch, czując, jak żołądek skręca się jej z bólu. Mogło to być wynikiem tak samo stresu jak i przejedzenia, chociaż nie wiedziała, co było gorsze.
Ruszyła w miejsce, gdzie ostatni raz widziała Nadara, ale mężczyzny tam nie było. Postanowiła nie zbliżać się do stołu, przy którym obecnie siedziało pięciu, najwyraźniej wciąż pijanych mężczyzn. Wszyscy mieli głupawe uśmiechy i Liliana mogłaby przysiąc, że widziała ukryty w odzieży sztylet.
– Psiakrew! – krzyknął jeden z nich, kiedy jego towarzysz rozbił dzban z piwem.
– Przynieś jakąś szmatę! – zawołał do Liliany drugi, machając na nią rękę. Dziewczyna zatrzymała się w połowie drogi i bardzo powoli odwróciła w jego stronę.
– Zwariowałeś! – Kolejny chwycił go za łokieć, a w jego oczach można było zobaczyć przestrach. – Przecież to gwardzista!
– Kobieta – burknął w odpowiedzi, chociaż nie odważył się ponownie do niej odezwać. Zaraz potem przyleciała na miejsce zdarzenia jedna z dziewcząt, aby z usłużnym wyrazem twarzy zetrzeć rozlany trunek. Wtedy Liliana postanowiła zaryzykować i podeszła do mężczyzn.Uderzyła pięścią w ich stół, tak że kolejny kufel zachwiał się niebezpiecznie.
– Gdzie jest Nadar? – zapytała chłodno. Zacisnęła dłonie na rękojeści miecza, ale poza tym utrzymała naturalną pozycję.
– Kto to jest Nadar? – zapytał jeden z nich, patrząc na dziewczynę z przestrachem.
– Nieważne – westchnęła i ruszyła rozczarowana w kierunku głównego baru. Pozostawieni w spokoju mężczyźni odetchnęli z ulgą.
Barman wycierał kufle, ale kiedy zobaczył Lilianę, automatycznie odłożył ścierkę na blat. Nie podobał jej się sposób, w jaki na nią patrzył. Jakby chciał ją pożreć samym wzrokiem. Mimo to znalazła odwagę, by zapytać o miejsce przebywania przewodzącego im rycerza. Zamiast tego dowiedziała się, że ma śliczną buzię, więc w jeszcze gorszym nastroju wyszła przed karczmę. Tam też zobaczyła dziewczynę zmierzającą w kierunku wejścia. Była całkiem ładna, chociaż z jakiegoś powodu miała potargane włosy i lekko postrzępioną suknię. Liliana zapytała ją, czy widziała gdzieś rycerza ubranego tak jak ona, ale tamta tylko oblała się rumieńcem i uciekła do środka.
Kierowana przeczuciem, poszła w miejsce, z którego wracała speszona dziewczyna i wcale nie była zdziwiona, gdy zobaczyła poprawiającego spodnie Nadara. Próbowała ukryć w sobie rozdrażnienie, niezbyt skutecznie.
– Tutaj jesteś – rzuciła tak oschle, że niemalże sama nie rozpoznała swojego głosu. Mężczyzna odwrócił się w jej stronę i wywrócił oczami. – Jesteś nam potrzebny, chodź.

17 komentarzy:

  1. Akcja się rozkręca. Tak jak mówiłaś, kilka przejęzyczeń, ale to nie przeszkadza w czytaniu :) Bardzo ciekawie. Czekam na next.
    Mój blog : http://rudacat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno mogę powiedzieć, że blog jest prowadzony w bardzo profesjonalny sposób. Nie jest to opowiadanie pisane przez 10-latka, a wyraźnie wiesz, o czym piszesz i znasz się na tym. Tworzysz naprawdę bogate opisy, choć muszę przyznać, że niektóre fragmenty pomijałam, bo wydawały mi się zbędne i nudne. Akcja idzie bardzo wolno, a naprawdę rozdziały są pokaźnych rozmiarów - czego w zasadzie za bardzo nie lubię. Polubiłam bohaterów. Są to ciekawe, intrygujące osoby, dobrze nakreślone, choć mam nadzieję, że jeszcze wielu rzeczy się o nich dowiemy.
    Czasami zdarzały się literówki bądź złe dobory słów. Chyba dobrze to określiłam, bo czasami po prostu wydawało się, że w zdaniu powinno się znaleźć inne słowo, bo dziwnie całość brzmi.
    Chyba tyle ode mnie...
    Weny, czasu i sprawnego kompa!
    Pozdrawiam
    Rolaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo za opinię. Pod względem ilości opisów niespecjalnie mogę coś zrobić. Zapewne w przyszłości będzie ich trochę mniej, ale to też nie na zasadzie mojego "chcenia", po prostu nie będzie to już potrzebne. Na razie chcę pokazać świat, w którym żyją bohaterowie, a ten świat to również miejsca, którym wolę poświęcić czas na początku niż później, kiedy wydarzenia mi na to nie pozwolą. Może to niespecjalnie zachęca do dalszego czytania, ale...
      Rozdziały chyba wolę dodawać dłuższe, bo zawsze można sobie to zostawić na dwa podejścia, a z kolei tych lubiących dłuższe części nie chcę wybijać z rytmu.
      Literówki i inne błędy jeszcze będę pewnie w przyszłości poprawiać. Dziwne sformułowania to chyba moja cecha, chociaż walczę z nią ; )
      Jeszcze raz dzięki ; )

      Usuń
  3. Ah te Twoje opisy...
    Mogłabym je czytać cały czas. Masz w nich coś takiego, że mam wrażenie jakby mi ktoś je czytał na dobranoc, a to jest na tyle ciekawe, że nie mogę przy nich usnąć xd
    Niby akcji niewiele, ale część mi się podoba. To że pokazujesz nam bohaterów i ich świat. Dajesz czas by się z tym wszystkim oswoić i by nam się wszystko nie plątało i ja to kupuję.
    Nawiązując do komentarza wyżej to mam wrażenie, że to jest tak że albo kochasz te opisy, albo nienawidzisz. Ja kocham.
    Wiem, że długo mi zajęło przeczytanie tego rozdziału, ale to wynikało z moich ograniczeń niż tego, że coś mnie blokowalo. No i bohaterowie... lubię te piątkę, Gaja mnie drażni najbardziej, ale jej udział w wyprawie i obecność w Lagarze intryguje.
    Za to polubiłam Aarona i nie byłabym sobą gdybym Nie szukała żadnych powiązań z Prologiem i sobie myślę, po jednym zdaniu gdzieś na początku, że to Liliana i Aaron są ludźmi z Prologu. Tak?

    Akcja idzie powoli do przodu, a ja czuję się jakbym czytała książkę i to ciekawą książke, więc dodaj proszę nowy rozdział, a obiecuje, że przeczytam szybciej :D

    Dużo natchnienia
    SQ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Kolejny rozdział pewnie dodam dopiero za jakiś czas, bo muszę to napisać, a na razie kończyłam poprawiać Fan Fiction i jestem twórczo zmęczona. Ale cieszę się, że darzysz sympatią Aarona, bo KTOŚ go bardzo nie lubi i mówi mi, żebym go zabiła haha

      Usuń
  4. jak ja chciałabym pisać takie rozdziały jak ty. masz dziewczyno talent

    OdpowiedzUsuń
  5. Najpierw muszę pochwalić za to, że piszesz tak długie rozdziały. To się naprawdę chwali, bo dzięki temu niemal o każdej takiej części, gdzie jest spora ilość tekstu, da się coś napisać w komentarzu, a że ja lubię się rozgadać, to... to naprawdę jak dla mnie na plus.

    Podoba mi się to towarzystwo, bo jest to zlepek ludzi pełnych zalet i pełnych wad. Nie tworzysz ideałów i to naprawdę dobrze. Nieco się jednak gubię w postaciach i potrzebowałbym nie ich dokładniejszych opisów, a zachowania w akcji, podczas rozmowy, zapisu słów jakimi się posługują. Zauważyłem, że ty stawiasz na opisy, a dialogów jakby unikasz i chyba (pewności nie mam) przychodzą ci one z trudem. Ja mam wręcz odwrotnie xD

    Zauważyłem, że nakreślasz wyraźną różnice między dziewczynami. Tu nie mam większego problemu, je jako tako kojarzę, podobnie też z panami, bo wiem, że jeden się spóźnia, drugi jest nadęty, trzeci to Nadar, a czwarty Aron. Jednak wiem o nich za mało, by móc sobie tę ekipę wyobrazić, tak zmaterializować, a ja tego bardzo potrzebuję.

    O tej części pomimo że była długa, za wiele nie powiem, bo w niej się w sumie nic nie działo. Było takie wprowadzenie do początku tej wyprawy, przedstawienie się bohaterów, swojski klimat, danie sobie po mordzie, zdemolowanie tego co się wokół znajdowało, oraz wypchnięcie biednej Lilki by poszła po ich dowódce, bo nie ma co ściemniać, że Nadar nimi nie dowidzi. Zaciekawił mnie ten facet, który nagle się pojawił, a potem słuch po nim zaginął. Niby kumpel Nadara, ale jaki ma cel. Nie może być przecież postacią, która jest dla zapchania dziury. On musi coś z sobą nieść, bo inaczej byś go nie wprowadziła, prawda?

    Ciekaw też jestem co skrywa w sobie ta tajemnicza mapa, której ci nieumiejętni wędrowcy nie potrafią rozczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tworzę ideałów, bo moim zdaniem osobowość człowieka zbudowana jest z jego wad. Może to głupie, ale takie pokręcone charaktery wydają mi się bardziej widoczne. Na razie ich opisałam, ale potem będą już po prostu nimi żyć... w tym sensie, że konkretne wydarzenia ich zaatakują, a oni będą zachowywać się tak, jak to się wpisuje w ich charakter. Nie sądzę, żeby to było widoczne na każdym kroku, bo chciałabym uniknąć też przerysowania.
      Z tymi dialogami, to chyba faktycznie w ostatnim czasie nieszczególnie się z nimi przyjaźniłam. Jednak to nie jest jakaś stała niechęć, bo ogólnie wymiany zdań pisać lubię. Nie jakieś długie, staram się znaleźć balans między ilością dialogów i opisów. Na razie historia dopiero się zaczynała i musiałam opisać świat przedstawiony, więc też bohaterowie za dużo nie rozmawiali.
      A ten facet na pewno nie jest do zapchania dziury, oczywiście :D Wszystko wyjaśni się w kolejnej części... a raczej część wszystkiego... nie chcę spoilerować.
      Dziękuję bardzo za komentarz, jest świetny : ))

      Usuń
  6. Rozdział opisowy i zapoznawczy. Przyznam, że bardzo spodobała mi się ta cała "niedopasowana" ekipa, każdy jest inny i rozpoznawalny. Zaskoczyła mnie też Gaja jako następczyni tronu :D Najlepiej zapamiętałam opis rzepakowego pola, bo w moim przypadku najbardziej malownicze są opisy krajobrazu i dodają smaku całemu opowiadaniu. Co to Liliany, to jest jeszcze mało wyrazista, narrator raczej skupia się na opisywaniu, streszczaniu sytuacji, nie wiąże się przesadnie z perspektywą Liliany, ale przedstawia jej spojrzenie, więc w tej kwestii myślę, że Twoja narracja jest wyważona, no i przede wszystkim - dość przyjemna. Czasami tylko odczuwam wrażenie, że czasem jest więcej tekstu niż treści, ale to się zdarza u wielu. Chodzi o to, że styl jest dosyć okrężny, zyskując na ładnym, bajkowym brzmieniu, ale niestety tym samym rozwlekając tekst. Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi, ale to nie jest jakiś błąd, być może to tylko subiektywne odczucie.
    "Weszli we trójkę to stajni, gdzie Gaja już siodłała swojego konia, a Foma przyglądał posyłał jej badawcze spojrzenie." - tu masz dwa potknięcia.
    Nie wiem czy ten czarny koń będzie istotny w fabule, ale jakoś dziwnie mnie zainteresował. Lubię opętane konie, przypominają mi jedno opowiadania Edgara Allana Poe.
    Niebawem lecę do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszne odniosłaś wrażenie, bo nie pierwsza mi o tym piszesz. Tylko nie jestem przekonana, czy chcę rezygnować ze swojego języka na rzecz szybkiej akcji, ale... w czasie, kiedy ma do niej naprawdę dojść, skonsultowałam się i usunęłam część niepotrzebnych wstawek. Tylko to też nie wiem, na ile innych zadwolę ; ))
      Gaja nie tyle co jest następczynią tronu co córką następcy :D Nie wiadomo jeszcze, czy kobiety mogą w ogóle dziedziczyć tron, a nawet jeśli, to do czasu, aż Dymitr zostanie królem, może minąć trochę czasu ; ))
      Dziękuję bardzo za komentarz, dużo dla mnie znaczy ; )

      Usuń
  7. Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było, ale zupełnie nie miałam czasu, musiałam się uczyć do obrony, a potem narobiło mi się mnóstwo zaległości, z których ciężko się było wygrzebać. Ale już jestem i mam nadzieję, że moje zaległe komentarze pojawią się z większą częstotliwością niż poprzednie;)

    Jeśli chodzi o ilość opisów, ja rozumiem, że po prostu musisz zbudować swój świat, a lepiej zrobić to teraz niż potem, jak już będzie czas na właściwą akcję. Ciężko by było przerywać np. walkę, żeby wstawić opis bohatera xD Taki przykład. Momentami odczuwam, że tekstu jest sporo - to mówię szczerze. Niektóre opisy "mijają" mi szybko, inne wolniej, ale myślę, że nie powinnaś rezygnować ze swojego zamysłu i języka na rzecz szybkiej akcji. To jest twój styl, twój pomysł i kieruj się nim;) Poza tym pierwsze rozdziały zawsze czyta się najciężej.

    Mam wrażenie, że oni się tam kiedyś pozabijają nawzajem:D haha. Jedno zdanie, a Gaja już się rzuca z nożem do gardeł. Ma charakterek, to jest pewne. Aczkolwiek trochę mnie denerwuje, bo mam wrażenie, że jest jej wszędzie pełno. Lubię, gdy bohaterki są silne, pewne siebie, odważne, ale Gaja na razie moim zdaniem jest aż za bardzo. Brakuje mi w niej kobiecości. Jak wielu czytelnikom w mojej Catherinie;D No, ale.
    Na razie w dalszym ciągu chyba nie mam takiej postaci, którą bym jakoś szczególnie polubiła. Natomiast jestem bardzo ciekawa tego Nadara. Jest tajemniczy, jakiś taki... oschły, bezuczuciowy... A ja chciałabym wiedzieć, co się kryje za tą powłoką;D
    No i nadal mnie ciekawi, co to w ogóle za misja xD Prędko się pewnie nie dowiem! :D
    Niebawem wrócę na kolejne;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy ; ) Rozumiem doskonale brak czasu, bo sama miałam go ostatnio malutko.

      Gaja ma dosyć jaskrawą osobowość, ale wśród znajomych chyba też często spotykamy jednostki, które są tak widoczne, że aż zamęczają swoim istnieniem ;p Ona z pewnością ma swoje zalety, ale nie ma co ukrywać wad. Myślę, że też warto dodać, że Gaja jest od nich ciut młodsza. Liliana ma obecnie około 14 lat, ona mniej, więc jeśli będzie kobieca, to nie teraz : D

      Dziękuję bardzo za komentarz : )))

      Usuń
  8. Taka podróż musi być niesamowitym wyzwaniem, szczególnie dla Lilian, która nigdy wcześniej nie opuszczała terenów Lagary.
    Aa! Więc Gaja jest córką następcy tronu! I wszystko jasne, dlaczego ten tak nalegał na jej obecność podczas tej misji. Choć w sumie może powinno mnie to zdziwić, bo w końcu rodzic powinien troszczyć się o bezpieczeństwo dzieci, a zadanie zapowiada się niezwykle niebezpiecznie.
    Hmm, Nadar to sadysta. Serio. Ten rozdział doskonale to pokazał, a jednocześnie sprawił, że polubiłam tę postać jeszcze bardziej. Mężczyzna nie wdaje się w niepotrzebne spory, a raczej pozwala, aby rozwiązały się same, o ile nie są zbyt poważne rangą. Tak właśnie powinien zachowywać się dobry dowódca i choć oficjalnie nim nie jest to oczywiście świetnie spisałby się na tym gruncie. Do czasu. Bo jednak nie powinien zostawiać ich tak samych sobie.
    Ciągle zastanawia mnie to zadanie i nie dziwię się, że członkowie drużyny też by się chcieli czegoś dowiedzieć.
    A mówiłam, że Lilian i Aaron to typowe rodzeństwo? Niby się przekomarzają, ale jednak chłopak nie mógł przepuścić takiej uwagi pod adresem siostry. Stanął w jej obronie.
    I w sumie nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć na temat tego rozdziału. Był mocno wprowadzający, ale takie też są potrzebne. Trzeba zarysować pewne konkrety, żeby potem nikt się nie pogubił. Czuję, że już niebawem akcja nabierze rozpędu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liliana nie opuszczała Lagary odkąd do niej trafiła, wcześniej przebywała poza zamkiem. Co nie zmienia faktu, że to było kupę czasu temu, więc ta wyprawa zdecydowanie jest dla niej wyzwaniem; )
      Nadar jest specyficzny ;p Ma swoje wady, ale ma też zalety, serio haha. Ale nie wiadomo, czy dzieciaki będą miały szansę się o nich dowiedzieć :d
      Dzięki bardzo za poświęcony czas ; ))

      Usuń
  9. Muszę przyznać, że długość opisów momentami mnie przytłaczała. Nie mam nic do nich, ale kiedy są przerywane rozmowami lub ożywiane jakimś ruchem, coś się dzieje w tle, dlatego czuję, że na to będę odrobinkę marudzić.
    Mam też wrażenie, że im łatwo idzie, a co za tym idzie, to cel podróży, dotarcie tam, nie będzie końcem opowiadania, a dopiero początkiem do rozwinięcia tej opowieści, mam rację?
    Brakuje mi jeszcze trochę takiej zależności wytworzonej między podróżnymi, ale to chyba przyjdzie z czasem. Chodzi mi o to, że ten tego lubi, tego nie lubi, a ten jest mu obojętny, na tę ukradkiem patrzy, a ta zastanawia się jaki ten ma tyłek i czy czeka na niego żona, czy może nie ma jeszcze swojej wybranki. Brakuje mi w żołnierzach ludzkości, takich typowych słabości i uciech.
    Pozdrawiam i lecę do kolejnego. Postaram się dzisiaj nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami nie panuję nad długością opisów, ale też chcę w miarę dokładnie pokazać świat, pod którym się poruszam, zwłaszcza że to jednak coś w rodzaju równoległej rzeczywistości.
      Że idzie im łatwo, to się zgadzam, ale z drugiej strony na razie są jedynie w podróży, nie dotarli do celu.
      No i oczywiście masz rację, to dopiero początek całej historii, raczej nie będzie ona krótka.
      Jeśli chodzi o te relacje między bohaterami, to na razie nawet nie mają na to wszystko czasu. Poza tym oni nie są normalnymi rycerzami. Mam nadzieję, że potem wyda się to nieco bardziej rozbudowane ; )

      Dzięki bardzo za poświęcony czas ; ))

      Usuń