Chyba na samym początku należy się przywitać, więc... Dzień dobry : )
Chciałam się podzielić historią, którą w przypływie entuzjazmu postanowiłam pisać, a że jestem bardzo nieśmiała, to... wiadomo.
Bóg zapłać każdemu, kto błądząc po zakamarkach Internetu zajrzy w te obszary, a gwiazdę z nieba temu, który przeczyta więcej niż trzy linijki. Jak ktoś wpadnie na super pomysł przesłania mi swojej myśli, może mieć satysfakcję, że kogoś uszczęśliwił (kogoś, czyli mnie).
Należy się kilka słów wyjaśnienia dotyczących fabuły, ale prawdę powiedziawszy wyszłam z nawyku publikowania swoich tworów w Otchłani Internetu, więc nie wiem, gdzież miałabym to uczynić. Zainteresowani mogą się wczytać w "kilka słów od autora", a zbulwersowani rzucać we mnie pomidorami.
Tak czy inaczej
Miłego czytania!
***
PROLOG
Niewiele pamiętam ze
swojego dzieciństwa… o ile w ogóle mogę tak nazwać ten etap życia. Każdy dzień
wyglądał identycznie, nie towarzyszyły mu żadne emocje. Poza wszechogarniającą
pustką nie czułam nic, jakby ktoś wypatroszył moje wnętrzności i pozostawił
tylko skorupę. Z drugiej strony wspomnienia z tego okresu są tak zamazane, że
czasami zastanawiam się, czy nie opisuję czegoś, co nigdy nie miało miejsca.
Przebywałam w zawsze
jasnym pomieszczeniu, ale co dokładnie się tam znajdowało… nie mogę sobie
przypomnieć. Z pewnością leżałam na czymś przypominającym łóżko i całymi dniami
wpatrywałam się w biały sufit. Z każdej strony otaczała mnie perfekcja, nie dałam
rady doszukać się niczego, na czym mogłabym zawiesić oko. Co jakiś czas, co
kilka godzin albo i co kilka dni, przychodzili ludzie. Wszyscy wyglądali
identycznie: byli ode mnie więksi, odziani w białe szaty, z zakrytymi twarzami.
Czasami tylko wydawali z siebie dźwięki, których w większości nie rozumiałam.
Innym razem odpinali pasy, które otaczały nadgarstki i kazali wstawać, chodzić
po pomieszczeniu, skakać i mówić. Zdarzały się chwile, w których czułam
okropny ból i cały dzień krzyczałam. Nie liczyłam na to, czy ktoś mnie usłyszy,
nie wiązałam ze swoim rozpaczliwym wołaniem żadnych nadziei. Nie czułam się
również od tego lepiej, po prostu mój organizm zmuszał do wrzasku, więc to
robiłam.
Tylko tyle. Nic więcej
nie mogę sobie przypomnieć. Jednak z jakiegoś powodu na samą myśl o tamtym
miejscu czuję strach i to tak ogromny, że nie jestem w stanie się ruszyć. Być
tam to jakby nie istnieć w ogóle. To jak żyć i być martwym jednocześnie.
Cierpieć i nie być zdolnym do cierpienia. Być tam to nic. Prawdziwe,
wszechogarniające nic.
Pierwsze wspomnienie,
które mogłabym przywołać, dotyczyło dnia, w którym wszystko się zmieniło.
Towarzyszył temu niepokój, strach… ale zupełnie inny niż ten, który przejmuje
nade mną kontrolę dziś. Kiedy każdy twój dzień wygląda tak samo, kiedy nie
stawiasz sobie żadnych pytań, kiedy nie formułujesz w głowie żadnych myśli ani obrazów, kiedy nie
wiesz nawet, że żyjesz – wszelkie zmiany to niebezpieczeństwo. Nie rozumiesz,
czego się boisz, nie umiesz nawet tego nazwać, ale wiesz, że to nie jest
przyjemne.
W jasnym pomieszczeniu
pojawiła się osoba i była to pierwsza twarz, którą zobaczyłam w całym swoim
kilkuletnim życiu. Trudno powiedzieć, czy była ładna, czy brzydka, czy czymś
się wyróżniała. W tamtym momencie nie miałam żadnego porównania. Wpatrywałam
się więc w nią, bo wydawała mi się nierealna, jakby nie z tego świata. Okazało
się bowiem, że pod maskami, które nosili otaczający osobnicy, coś się kryło i
było całkiem podobne do mnie. Nie miałam jednak czasu, żeby przywyknąć do
zmiany w krajobrazie, bo obca zaczęła szarpać się z pasami przy łóżku,
zupełnie, jakby chciała je rozerwać na kawałki. Po chwili chwyciła mnie za
nadgarstki i podniosła z łóżka jak szmacianą lalkę. Jednak tylko przez chwilę
trzymała mnie na rękach, zaraz potem postawiła na ziemi i pociągnęła za sobą.
Nie wydała żadnego polecenia, nie zapisywała niczego na pergaminie. Po prostu
wywlekła z jasnego pomieszczenia, nie zwracając uwagi na to, że małej
dziewczynce plączą się nogi i nie jest w stanie dotrzymać jej kroku.
Pierwszy raz w życiu
zobaczyłam miejsca o takim kształcie –
były długie i strasznie ciemne w porównaniu do pokoju, w którym przebywałam do
tej pory. Czułam, jak nogi drżą mi ze strachu, kiedy przemierzałyśmy kolejne
korytarze: jeszcze dziwniejsze, jeszcze straszniejsze, zupełnie inne od
poprzednich. W pewnym momencie dołączył do nas trzeci osobnik, ale kiedy i w
jakich okolicznościach – nie mam pojęcia. Wiem za to, że zwrócił moją uwagę, bo
wydawał się jeszcze bardziej podobny do mnie niż osoba trzymająca moją rękę:
tak samo mały, identycznie ubrany.
Przemierzaliśmy kolejne
miejsca, tylko że tym razem spotykaliśmy na swojej drodze zamaskowanych.
Nie byłam w stanie rozpoznać ich ruchów ani celów, przez chwilę byłam pewna, że
odprowadzą mnie z powrotem do jasnego pomieszczenia. Tylko że chwilę później z ciał zaczęła wyciekać gęsta, czerwona
ciecz. Po drodze zabraliśmy ze sobą jeszcze jednego małego człowieka. Zwróciłam
uwagę na ubranie, bo w przeciwieństwie do mojego wydzielało bardzo nieprzyjemny
zapach i było mokre w jednym miejscu.
Na tym wspomnienia się urywają.
Nie jestem w stanie określić, jak długo jeszcze przemierzaliśmy ciemne
korytarze, czy ktoś nas po drodze atakował, a jeśli tak, to jak udało nam się
uciec. W tamtym momencie nie wiedziałam, że zapamiętanie tego było ważne, nie
miałam pojęcia, że cokolwiek może mieć znaczenie. Chaos doznań… to jedyne, co
mi pozostało. Do tej pory potrafię przywołać wstrząs związany ze zmianą
otoczenia, ale nie wiem, czy pierwszy powiew wiatru, który dotknął skóry, był
przyjemny. Czy widok nieba zaciekawił czy przeraził, czy miękka ziemia pod
stopami zwróciła uwagę bardziej niż fruwające w powietrzu liście. To było coś,
czego nie mogę zapomnieć i jednocześnie nie potrafię zapamiętać, jakkolwiek by
to bezsensownie nie brzmiało. Chociaż teraz znam mnóstwo słów, wciąż nie
znalazłam odpowiednich na określenie tego, co się wtedy wydarzyło.
Świadomość w bardzo
ograniczonym zakresie odzyskałam dopiero w ciemnej, wilgotnej i chłodnej
grocie, pełnej stworzeń nieokreślonego gatunku. Przynajmniej tak nazywam to
dziś, bo wtedy jedyne określenie, jakie miałam w swojej głowie, ograniczało się
do „nieprzyjemne”. Nie miałam pojęcia, dlaczego zatrzymaliśmy się właśnie tam,
ale być może po prostu nie mieliśmy wyboru. Wszyscy byliśmy przyciśnięci do
siebie i to uczucie zdecydowanie wybiło się ponad wszelkie inne. Ciepło ciała
drugiej osoby jest wyjątkowe, ale wtedy stanowiło coś tak niesamowitego, że do
tej pory nie mogę wyrazić jego piękna.
Przez jakiś czas
wędrowaliśmy od jednej jaskini do drugiej, ale czy było to kilka dni czy kilka
tygodni, nie pamiętam. Wszelkie wspomnienia związane z tym czasem wydają się
wyraźniejsze niż poprzednie, ale wciąż niejasne. Z pewnością mogę
nazwać to okresem pierwszego razu, bo poznawałam wszystko, co dla innych ludzi
było naturalne. Dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak głód i że wcale
nie należy to do przyjemnych odczuć. Musiałam nauczyć się jeść i smak
poszczególnych rzeczy był niezwykle barwny – od wyjątkowo miłych po okropne,
powodujące wymioty. Jednak spożywanie pokarmu pociągnęło za sobą lawinę innych
koniecznych czynności, które niejednokrotnie wywołały przerażenie. We wszystkim
pomagała mi tajemnicza osoba, która wyciągnęła mnie z jasnego pomieszczenia i
była przy tym dokładnie taka sama jak ludzie w maskach – sucha, wydająca
krótkie komendy, niecierpliwa. Kiedy obudziłam się z mokrą plamą między nogami,
szorowała mnie w rzece, rzucając w moim kierunku zdania, których w większości
nie rozumiałam. Jednak jako mała dziewczynka powtarzałam prawie wszystko, nie
mając w tym żadnego celu. W końcu ona nie wytrzymała i zaczęła się śmiać, a ja
zrobiłam dokładnie to samo i było to bardzo przyjemne. Do tej pory nie
wiedziałam, że można robić coś takiego. Oczywiście, potrafiłam mówić. Znałam
dosyć dużo słów, potrafiłam rozpoznać ich znaczenie. Tylko ona używała ich w
tak niesamowity sposób, w tak dziwnym ułożeniu, że kompletnie nie docierała do
mnie istota jej komunikatu. Może byłam też trochę otępiała po wielu latach
spędzonych w samotności. W każdym razie polubiłam słowa i bardzo szybko
zaczęłam korzystać z bardziej rozbudowanych zdań w przeciwieństwie do moich
rówieśników. To byli chłopcy, wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam, chociaż od
razu dotarły do mnie znaczące różnice między nami. Jeden z nich miał włosy w
kolorze kory drzew, a oczy czyste jak woda. Mówił mało i bardzo powoli, ale
jego głos był ciepły, przyjemny. Często do niego podbiegałam i rzucałam w jego
kierunku mnóstwo zdań tylko po to, żeby zmusić go do odpowiedzi i znowu
usłyszeć znajmy, ekscytujący dźwięk. Ten drugi nie odzywał się wcale. Nie
mogłam jednak nie zwracać na niego uwagi, bo cały czas wbijał we mnie
spojrzenie, jakby chciał mnie nim przewiercić na wylot. Nie byłam pod tym
względem szczególna, każdy otaczający go przedmiot musiał zmierzyć się z jego
oczami. Jednak poza tym szalonym polem widzenia nie mieliśmy ze sobą
styczności.
Dni były tak inne od
siebie, że mój organizm ledwo to wytrzymał. Cały czas coś mnie bolało,
uwierało, drażniło, swędziało, denerwowało. Niewiele z uczuć potrafiłam nazwać,
określenie „nieprzyjemne” stawało się niewystarczające. Czasami było mi zimno,
często doskwierał mi głód, innym razem ściskało w żołądku i jelitach, nie raz
nie miałam siły się ruszać. Mimo to nawet w tym natłoku niemiłych doznań,
podobał mi się świat, w którym zaczęłam egzystować. Zaczęłam doceniać smak wody
po dłuższym marszu, promienie słoneczne po chłodnej nocy. Ponad wszystko
pokochałam ciepło drugiego ciała i chociażby dlatego nie chciałam nigdy wracać
do jasnego pomieszczenia. Miałam chyba obsesję na puncie dotykania wszystkiego,
a im trudniej było to coś zdobyć, tym większą czułam potrzebę, sięgnąć. Dlatego
atakowanie towarzyszących mi chłopców stało się równie naturalne jak wilgotna
ziemia o poranku.
Nie minęło szczególnie
dużo czasu, kiedy musiałam pogodzić się z kolejną zmianą, tym razem
bezsprzecznie nieprzyjemną. Przez cały dzień czułam gęstą atmosferę, która
otaczała naszą czwórkę, tylko nie rozumiałam, z czego ona wynikała. Człowiek,
który bez przerwy się nami opiekował i starał się na wszelkie sposoby
przygotować nas chociaż w minimalnym stopniu do życia, był zdenerwowany.
Chłopiec o wodnistych oczach prawie cały czas wydawał się mokry i okropnie się
trząsł. Pewnej nocy zostałam zmuszona, żeby spać po drugiej strony jaskini
razem z tym, który nie znosił mojego dotyku. Próbowałam wtulić się w niego, ale
on niemalże automatycznie mnie odepchnął. Tamtej nocy było mi zimno. Nie mogłam
też spać.
Z samego rana znowu
zostałam wywleczona, tylko że tym razem nie przerażał mnie widok, który czekał w kolejnym
miejscu. Bardziej wstrząsające okazało się zachowanie osoby, która wciągnęła
mnie do źródła niedaleko groty i zaczęła szorować. Potem kazała siedzieć na
słońcu, podczas gdy ona moczyła w wodzie ubrania. Źle się czułam tak całkowicie
rozebrana w towarzystwie chłopca, ale on nie miał z tym problemu. Leżał na
ziemi oparty na łokciach i wpatrywał się w niebo. Kiedy później zakładano na
nas ubrania, poznałam chyba, co to ulga.
Dalej podróżowaliśmy
tylko we trójkę, czułam się bardzo źle. Pytałam o chłopca z oczami w
kolorze wody, brakowało mi jego głosu. Nie zdawałam sobie sprawy, co się z nim
stało. Jednak szybko o nim zapomniałam. Zabrzmi to okrutnie, ale nie czułam się
do niego przywiązana. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje.
Tylko że nasze kłopoty nie zniknęły, już wkrótce zobaczyłam, że opiekującą się nami osobę też zaczęła pochłaniać choroba. Nie minęło nawet kilka nocy, kiedy dała nam zawinięte w koce jedzenie wraz z kilkoma innymi rzeczami i kazała odejść. Mówiła dużo, ale ja niczego nie zapamiętałam. Cały czas myślałam tylko o swoim strachu, który zapanował nad moim organizmem. Jednak poszłam i nawet się nie odwróciłam. Nie wiedziałam, że ona umrze. Chociaż gdybym zdawała sobie z tego sprawę, pewnie i tak nic bym z tym nie zrobiła. Nie rozumiałam nawet, czym jest śmierć. Chwyciłam towarzyszącego mi chłopca za rękę i chyba pierwszy raz nie zostałam odepchnięta. Oczywiście jego ciało i tak zesztywniało, a on sam nie wykonał żadnego gestu, który miałby mi pokazać jakąkolwiek formę uczucia, ale dotyk jego dłoni był wystarczający.
Tylko że nasze kłopoty nie zniknęły, już wkrótce zobaczyłam, że opiekującą się nami osobę też zaczęła pochłaniać choroba. Nie minęło nawet kilka nocy, kiedy dała nam zawinięte w koce jedzenie wraz z kilkoma innymi rzeczami i kazała odejść. Mówiła dużo, ale ja niczego nie zapamiętałam. Cały czas myślałam tylko o swoim strachu, który zapanował nad moim organizmem. Jednak poszłam i nawet się nie odwróciłam. Nie wiedziałam, że ona umrze. Chociaż gdybym zdawała sobie z tego sprawę, pewnie i tak nic bym z tym nie zrobiła. Nie rozumiałam nawet, czym jest śmierć. Chwyciłam towarzyszącego mi chłopca za rękę i chyba pierwszy raz nie zostałam odepchnięta. Oczywiście jego ciało i tak zesztywniało, a on sam nie wykonał żadnego gestu, który miałby mi pokazać jakąkolwiek formę uczucia, ale dotyk jego dłoni był wystarczający.
W zasadzie dalej jest
wystarczający...
Kocham Twoje opisy. Są takie... no po prostu ŁAŁ. Nawet jakbyś poleciała z mega beznadziejnym, mega nudnym tematem to bym to czytała dla Twoich opisów. Na szczęście sama fabuła też wydaje się być intrygująca i ciekawa, dlatego jest doskonale :D Zafascynowały mnie rozmyślania głównej postaci.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że nie wiem skąd u Ciebie ta nieśmiałość Geniuszu <3
Pisałam ci to pewnie kilka razy, ale... dziękuję!
UsuńTworzenie opisów sprawia mi przyjemność, chociaż nie zawsze sprawnie mi to wychodzi. Ale i tak jestem pod wrażeniem, że ci się podoba, skoro nie lubisz zbitych bloków tekstu haha
Najpierw jedna uwaga: "ciemnym, wilgotnym i chłodnej grocie". Chyba powinno być ciemnej i wilgotnej xD
OdpowiedzUsuńAle poza tym to wciągnął mnie ten prolog, chociaż nawet nie było w nim uwielbianych przeze mnie dialogów. Lubię historie w takim temacie, więc na pewno tu jeszcze zajrzę ;)
Już poprawione, dzięki!
UsuńMam tendencję do rozpoczynania moich historii od sporego nakładu opisów, dlatego pierwszy rozdział również będzie trochę wybrakowany pod tym względem. Później już trzymam standardowy poziom... tak myślę... chyba : )
Tak mi się rzuciło w oczy: ,,czy opisuję czegoś, co nigdy nie miało miejsca." - ,,czy nie opisuję czegoś, co...", ewentualnie: ,,czy opisuję coś, co...".
OdpowiedzUsuńOpisy fajne, fajne, szczególnie podobają mi się te, podczas ich podróży. Nie wiem, do czego mogłabym się jeszcze odnieść, w końcu to dopiero prolog. Będę więc wpadać, aby sobie poczytać :>. I może wtedy sklecę coś bardziej konstruktywnego.
Pozdrawiam!
Sherbe
Poprawiłam... chociaż wcześniej to też poprawiałam, ale widać nie umiem poprawiać :D
UsuńDzięki za komentarz!
Okej, więc tak, Karolino. Dla ciebie założyłam konto na google, doceń to poświęcenie! xD
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, to dobrze wiesz, że strasznie mi się twoje dzieło podoba, bo nieziemsko opisujesz, zazdroszczę ci tego. Na moje odczucia wpłynęło także to, że prolog przypomina mi serię "Maximum Ride", do której mam sentyment.
Będę stałą czytelniczką, o czym pewnie od dawna wiesz, w końcu tyle musiałam się naprosić o prolog... :D
Konto na google zawsze się przyda ;p Ale dzięki za poświęcenie, doceniam je, serio :D
Usuń"Maximum Ride" nie czytałam, nie słyszałam, niestety.
W sumie mnie to nie dziwi, bo to raczej powieść dla młodzieży, ale skoro lubisz od czasu do czasu takie czytać, to naprawdę polecam, jest lekka i przyjemna ^^
UsuńPoza tym tak się bałaś, a tu proszę, same pozytywne komentarze! ^^
Bo jestem strasznym tchórzem ; ))
UsuńPo poerwsze dziekuje za komentarz u mnie. Nie wiem, dlaczego myślisz, ze nie chciałabym, żebyś komentowała innych moich opowiadan;) wręcz przeciwinie!
OdpowiedzUsuńJak to mam w zwyczaju, postanowiłam zajrzeć na Teoj blog. Prolog mi się spodobał, wiec pewni zostanę na dłużej. Narratorka musiała prżezyc straszne dzieciństwo, ktorego do dzis zapewne nie potrafi zrozumie,c choc z drugiej strony nie znała tak długo zadnej innej rzeczywistosci. Pewnie została zabrana rodzicom jako malutkie dziecko albo w ogóle urodziła się w tm dziwnym miejscu. Dlaczego ktos tak ją traktował? Ciesze sie, ze tym ludziom udało się ją odbić, choc warunki do zycia mieli znaczne gorsze. Ciekawe, cyz Ci chłopcy tez zostali uratowani przez dorosłego mężczyznę, podejrzewam, ze mogli, bl zachowywali się równie wycofanie i dziwnie. No a teraz dwójka umarła i została tylko narratorka z jednym chłopcem... Ciekawa jestem bardzo, jak to sie dalej potoczy. Podoba mi się sposób, w jaki pokazAlas psychikę dziewczynki, ktora nie znała żadnych pozytywnych uczuć. Tego, ze niby umiała mowić, ale nie rozumiała znaczenia slow. CZasem w opisach trochę zgrzytało, ale to chyba celowo. Bo to potęgowało tylko ten odbiór nieogarnianja rzeczywistosci... Z nicieorliwoscia czekam na pierwszy rozdział :)
Zapiski-condawiramurs :)
Prolog ma trochę inny charakter od dalszych części tej historii, jest takim wstępem i jako jedyny (jak na razie) został napisany w pierwszej osobie. Kolejna część nie będzie czystą kontynuacją (chociaż to takie typowe dla prologów, więc...), ale z pewnością to, co zostało tutaj opisane, okaże się bardzo ważne w przyszłości.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz! Zastanawiam się tylko, czy spodoba ci się pierwszy rozdział, które jednak będzie takim zwrotem o 180 stopni. Mam nadzieję, że tak ; )
Nooo to teraz ja xD
OdpowiedzUsuńPo pierwsze gratuluje dobrego tekstu! Pisanie z takiej perspektywy musiało być mega trudne, ale świetnie Ci poszło. Można było się wczuć w odczucia bohatera, udało się go nawet zrozumieć. Ja jestem pod wrażeniem i to ogromnym.
Do tego jak już inni wcześniej pisali tworzysz niesamowite opisy, które nie nudzą. Właściwe czytając Twoją prozę zatapiamy się w niej chcąc więcej i więcej. Ja się zakochałam w tej historii <3
Dzięki! (Wiem, że cię do tego zmusiłam, więc tego...hm...)
UsuńZależało mi na tym, żeby jak najdokładniej opisać uczucia bohaterki - trochę chaotycznie, nie do końca poprawne. Siedziałam nad tym sporo czasu, nie byłam wtedy nawet przekonana do tego, jak dalej potoczy się cała historia. Teraz już wszystko wiem :D
Hej:)
OdpowiedzUsuńTo ja Sam Quest, tutaj jeszcze pod starym nickiem.
Przecytałam i nie wiem co powiedzieć. Naprawdę miałam w planach Cię shejtować, ale nie mam żadnego logicznego powodu.
Niesamowity jest ten prolog. Chyba nie byłabym w stanie wskazać jednej rzeczy, która mi się najbardziej podoba. Na pewno Twoje opsiy, jak wiesz i jak zawsze, wymiatają. Masz coś jakby talent (?) i nie zmarnuj go bo ani przez moment mnie nie nudziłaś tym opisem, a wręcz z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej mnie wciągał. Sienkiewicz mógłby się od Ciebie uczyć pisania opisów, bo był w tym beznadziejny :D
Co do samej fabuły to niewiele mogę powiedzieć, poza tym, że nic nie wiem. W mojej głowie naroiło się tak dużo pytań, że nie jestem w stanie tego ogarnąć.
Troche mi się motyw tej groty, opiekuna i zwierząt skojarzył z 'Dziedzictwem Planety Lorien' i się zastanawiam czy nie pójdziesz w tym kierunku, w sensie jakaś obca cywilizacja? Kosmici? Może Inny Wymiar? Facet szedł z mieczem, to też ciekawe. Czyżby ta bohaterka była nowym Wybrańcem?
I kim jest ten chłopiec? Czyżby to był uwielbiany przez Wilenę Racław? :D
Jestem ciekawa jak to się potoczy i czekam na kolejny rozdział, dodany mam nadzieję w najbliższych dniach.
Pisz, pisz a ja chętnie przeczytam Rozdział I, może cokolwiek mi się rozjaśni :D
DZIĘKI!!!
UsuńLubię Sienkiewicza, ale akurat nie za opisy :D
Nie czytałam tej książki, o której wspominasz, ale ktoś kiedyś powiedział, że na tym świecie nie ma nic nowego.
Akcja ma miejsce w równoległej rzeczywistości, więc jakiejś nuty nadprzyrodzonych rzeczy można się spodziewać, natomiast nie idę w kierunku wybrańców losu, bo oni pojawiają się aż za często.
Rozdział (a raczej jego połowę lub 1/3) mam zamiar dodać w sobotę ; )
Sienkiewicz beznadziejny w pisaniu opisów? No co ty nothing.! Czasem przynudzał, ale to klasa sama w sobie. Tylko trzeba się wczuć no i lubić takie teksty. Ale na miano beznadziejnego na pewno nie zasługuje.
UsuńHej Karolina! Odczytałam twój komentarz, więc postanowiłam wejść i ci o tym powiedzieć. Dlaczego? Żebyś nie myślała, że ominęłam, przepuściłam, nie odpowiadam czy coś. Po pierwsze bardzo ci za niego dziękuję! Jest mi bardzo miło, że mam nową czytelniczkę;) I przyszłam też powiedzieć, że w najbliższym czasie zamierzam nadrobić twoje rozdziały. Ale od razu uprzedzę, że nie wiem kiedy to będzie... Też mam teraz sesję (i przy okazji obronę inżynierki ;]), więc sama rozumiesz. Przybędę na pewno! Dodałam twój blog do linków, więc nie zapomnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
PS. Wiem, że ten komentarz powinien być w spamie, bo nie dotyczy rozdziału, ale nie widzę u ciebie spamu, dlatego byłam zmuszona zaśmiecić rozdział :<
Pisz, gdzie chcesz : D Jestem nowa na blogach, więc nie przeszkadza mi nic.
UsuńChociaż pewnie stworzę ten dział "SPAM", żeby nie wprowadzać zamieszania, ale to jak skończę sesję haha. Dlatego rozumiem twój ból, trzymam kciuki za obronę ; ))
Obiecałam, że przybędę i oto jestem;) Widzę, że u góry same ochy i achy, ale ja też do nich dołączę, bo prolog był naprawdę świetny. Przede wszystkim dość obszerny, sporo mówiący i to mi się podoba, bo lubię długie prologi. Lubię cokolwiek wiedzieć, a nie dwa zdania czczej paplaniny i tyle. Nie wiem jaki masz pomysł na to opowiadanie, ale klimat, w który nas wprowadziłaś wydał mi się mega oryginalny. Chociaż niewiele z tego rozumiem (na razie) jestem ogromnie ciekawa co się dalej wydarzy i przede wszystkim - co wydarzyło się wtedy. Kim był ten człowiek, który wyciągnął bohaterkę z jasnego pomieszczenia? Czemu to zrobił? Moja teoria jest taka, że była zamknięta przez ludzi, którzy przeprowadzali jakieś badania, eksperymenty? Przypinali ją pasami, żeby nie uciekła. Ktoś ją uratował, wyciągnął stamtąd, a potem złapał wirusa i zmarł, tak jak ten chłopczyk. Ale mam tyle pytań, że chyba ich wszystkich tu nie zamieszczę;D W każdym razie podoba mi się to, jak bohaterka opisywała wydarzenia. Niewiele rozumiała, nie znała wystarczająco wielu słów, by opisać różne rzeczy. W ogóle wydawała mi się nie do końca... rozwinięta. Jakby to zamknięcie w pokoju nie pozwoliło jej się rozwinąć tak jak przy kontakcie z rówieśnikami. Lecę jeszcze skomentować jeden rozdział, ale już na tym etapie myslę, że stworzysz coś naprawdę fajnego! ;)
UsuńJeeej, dziękuję : )) Długo pracowałam nad tym prologiem, bo na początku miałam zupełnie inny plan na tę historię, natomiast z pewnością te wydarzenia przedstawione na początku mają dużo wspólnego z przyszłością. Z początku może to nie być do końca widoczne, ale z pewnością nic nie powstało sobie ot tak.
UsuńPodobają mi się twoje odczucia dotyczące bohaterki, bo dzięki temu wiem, że chyba udało mi się przekazać to, na czym zależało mi najbardziej : )
Jeszcze raz dzięki!
Uau... Naprawdę, nie wiem, co powiedzieć... Uff...
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu, bo zauroczyłaś mnie długim komentarzem na jednym blogu, z którego można było wywnioskować, że piszesz naprawdę dobrze...
Ale nie spodziewałam się, że to może być tak cudowne!
Jedyne słowo, które przychodzi mi na myśl to ,,elektryzujące". Wszystko jest tutaj elektryzujące - opisy, atmosfera, fabuła, wydźwięk... Pierwszy raz ktoś wywarł na mnie takie wrażenie. Nigdy nie umieściłam tylu wielokropków w jednym miejscu. Przeżywam katharsis!
Okej, nadal jestem oniemiała, ale powoli lecę dalej. W ogóle nie wiem, o co chodzi, o czym dokładnie będzie opowieść, bo jak już zaczęłam czytać, to nie mogłam przerwać.
Elektryzujące...
Jeeeej, dziękuję, to jest tak strasznie miłe : )) Mam nadzieję, że nie zawiedzie cię kolejny rozdział, bo jest już w trochę innym klimacie, ale oczywiście cała opowieść będzie łączyć się z tym... wstępem. Bez względu na wszystko, dziękuję jeszcze raz : )
UsuńJest siódma rano, w sobotę, więc niewiele z siebie wykrzesam, za co od razu proszę o wybaczenie, bo opowiadanie zasługuje na dużo więcej.
OdpowiedzUsuńCóż, zacznę od tego, że bardzo podobają mi się opisy, typu "oczy o kolorze wody". Niby to proste i banalne, takie czysto dziecięce, a jednak oryginalne. Moje dziecko ostatnio powiedziało, że mam włosy w kolorze ogniska xD. Tak więc twój zabieg i inne tego typu, bardzo mi się spodobały.
Nie zauważyłam też żadnych potknięć, ani jednej literówki, naprawdę. Jeśli zaś były błędy interpunkcyjne to na tym się nie znam, więc nie pomogę, choćbym nawet chciała. Przeszkadza mi jednak ta mikrusia czcionka i tego nie kryję. Bardzo ciężko się nią czyta. Niby można powiększyć obraz w komputerze, w przeglądarce, ale nie jest to najwygodniejsze, bo wtedy znowu mi się tak rozjeżdża wszystko sztucznie.
Wracając o dziewczynki i jej spojrzenia na świat, to jest jak takie dziecko we mgle, jak osoba, która ten świat dopiero poznaje i świetnie się w to wczułaś. Oddałaś jej emocje, a już wstawki typu "to chyba była ulga" i inne tego typu, tak fajnie wybijały z rytmu, nie całkiem, ale na chwile aż zmuszały do takiej pauzy i zadumy.
Osobiście mi się podoba i zastanawiam się dlaczego te dzieci były takie wyjątkowe, bo były, prawda? Musiały być skoro ktoś na nich przeprowadzał eksperymenty, a najwidoczniej to właśnie z nimi robiono, z dziewczynką na pewno.
Dobra, dobra, już nie ględzę, przechodzę do kolejnego i może jeszcze przed wyjściem z dziećmi do kina przeczytam wszystko co do tej pory opublikowałaś.
Pozdrawiam
takamilosc.blogspot.com
Dziękuję bardzo. Z tą czcionką to własnie kombinuję jeszcze, bo jestem po prostu tępa pod względem szablonów. Jeśli faktycznie uważasz, że litery są za małe, to przy okazji je powiększę. Jeszcze nad tym pracuję.
UsuńProlog ciekawy i wiarygodny. Poruszyłaś w nim kwestię, nad którą często się zastanawiałam - jak funkcjonowałby człowiek, odgrodzony od życia od momentu dzieciństwa? Oczywiście, tutaj nie było zbyt wiele na ten temat, ale wystarczająco, by wczuć się w sytuację. Przedstawienie takiego punktu widzenia na pewno nie było łatwe, więc możesz być zadowolona z tego prologu, bo uważam, że Ci wyszło :))
OdpowiedzUsuńTo, że opisywałaś wszystko oczami dziewczynki, która tak mało rozumie, dodało wszystkiemu takiej naturalnej tajemniczości. Jednocześnie widzi się wszystko naiwnie, jak ona, ale z drugiej strony, czytelnik zastanawia się jak to wyglądało naprawdę, o co tam chodziło.
Zastanawia mnie też charakterystyka opowiadania, jako styl, czy gatunek. Bo z początku opowiadanie szykowało sci-fi, później post-apokalipsę, ale, gdy przeczytałam o ludziach w zbrojach na koniach, to już całkiem zgłupiałam. Bardzo ciekawie to wygląda jak na razie, widać, że masz plan, więc z chęcią tu dostanę :)
"Każdy dzień wyglądał identycznie, nie towarzyszyły mu żadne emocje." - im
Powodzeniaaa
Tutaj chyba w ogóle namieszałam, bo ludzie mnie pytają, jaki związek ma Prolog z pierwszym rozdziałem... a jednak ma. Gatunku nie umiem określić, chociaż świat przypomina bardziej klimaty średniowieczne z nutką fantasy, ale też nie jestem specjalistką od literatury tego typu, więc w sumie to... nie wiem. Dziękuję bardzo bardzo za komentarz ; ))
UsuńA więc w prologu pokazałaś dziecko, które zostało wyjęte z takiego klosza. Klosz ten odgradzał je od świata, rówieśników, uczuć, emocji. Świetnie oddana była sytuacja dziewczynki oraz to jak nieswojo się czuła poza swoim, dotychczas jedynym jej znanym środowiskiem. Niby chciała się z tego wyrwać i poczuć jak to jest żyć, ale z drugiej strony się bała tego co ją tam spotka, bo jak wiadomo - najbardziej boimy się nieznanego.
OdpowiedzUsuńŚwiat widziany oczami takiego niemrawego dziecka, był po prostu dziecięcy, ale i bez radości, taki bez spontaniczności, co pewnie było skutkiem tego jak życie dziewczynki i tego chłopca wyglądało dotychczas.
Zastanawiam się jednak dlaczego te dzieci były takie ważne, bo skoro przeprowadzano na nich eksperymenty, to znaczy, że musieli być ważni i kolejne co mnie zastanawia to cóż to za tajemnicza choroba, przez którą ludzie umierają?
Dzięki bardzo za komentarz : )) Bardzo podoba mi się ta interpretacja, bo właśnie o coś takiego mi chodziło.
UsuńDlaczego te dzieci były ważne wyjaśni się dużo później, ale jeśli chodzi o chorobę, to mogło to być po prostu zakażenie albo coś równie pospolitego. Świat, w którym funkcjonują bohaterowie, nie zna dzisiejszej medycyny i w sumie nawet gorączka może ich wykończyć. Chociaż to nie znaczy, że śmierci nie wywołało coś zupełnie innego, wszystko w swoim czasie ; )
Jeszcze raz dzięki!
Wow, naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego. Okej, może nie powinnam zakładać, że będzie sielankowo, ale tak czytam i coraz bardziej unoszą mi się brwi. Naprawdę to jest coś! Lubię poruszanie oryginalnych i może nieco kontrowersyjnych tematów, a to co przytrafiło się dzieciom na pewno do ordynarnych nie należy. Duże brawa, bo ciężko wyczarować coś nowego. A Ci się udało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Oby tak dalej!
Dzięki bardzo ; ) Problem prologu będzie bardzo powoli rozwijał się w historii, która pozornie skupi się na czymś innym. Jednak nie bez powodu go zawarłam.
UsuńRównież pozdrawiam i dziękuję za komentarz ; ))
Cześć! Obiecywałam, że wpadnę, a ja zawsze dotrzymuję słowa. Tym razem również tak jest. Wygospodarowałam chwilkę i postanowiłam wpaść, przeczytać oraz skomentować.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - zaskoczyła mnie długość tego prologu. Do tej pory napotykałam dość skromne, niewiele zdradzające treści, a ty postanowiłaś stworzyć coś innego, całkiem odmiennego i w sumie całkiem nieźle ci to wyszło. Tworzysz piękne opisy. Bardzo dokładne i obrazowe. Jestem w nich zakochana! Szczególnie, że piszesz z perspektywy tak specyficznej osoby. To rzuca nowe światło na całą sprawę.
Mnie samą bardzo zastanawia, kim jest ta dziewczyna i co się z nią działo, zanim wydostała się z jasnego pomieszczenia. Przeprowadzano na niej eksperymenty? Ale po co? Co one miały na celu? I kto ją uratował? Co teraz zrobi? Mam mnóstwo pytań, dlatego lecę czytać dalej. Nie obiecuję, że nadrobię wszystko w tym tygodniu, bo wciąż mam mnóstwo pracy, ale sukcesywnie będę tutaj do ciebie zaglądać ;)
Pozdrawiam!
Ten Prolog też nie jest zbyt długi, chociaż faktycznie może trochę odstawać od pozostałych ;p Natomiast mam co do niego konkretne plany ; ) Wszystko wyjaśni się za... długi czas, nie będę ukrywać. Ale na pewno się wyjaśni!
UsuńDziękuję bardzo za komentarz ; )
Cześć ;)
OdpowiedzUsuńTak od bloga do bloga zawędrowałam do Ciebie.
Zwykle komentuję całość bloga, jeżeli coś nadrabiam, ale muszę pochwalić ten Prolog. Wyszedł Ci świetnie, oryginalnie, nie spotkałam się jeszcze z takim. Przez całą jego długość wczuwałam się w zagubienie głównej bohaterki. Jakie to musi być dziwne widzieć trawę, czy czuć wiatr dopiero mając kilka lat. Jestem ciekawa tego, co robili tym dzieciom w tym miejscu/ośrodku. Świetnie ukazałaś uczucia tego dziecka, które nie rozpoznaje choroby czy bada świat, wszystko jest dla niego takie nowe.
Podoba mi się. Jestem ciekawa dalszej części, także będę powoli nadrabiać.
Pozdrawiam! ;)
Dziękuję bardzo ; )) Mam nadzieję, że kolejne części również ci się spodobają, a jak nie... to też daj znać. Lubię wiedzieć, co jest nie tak. Oczywiście bez pośpiechu i jak ci wygodnie ;p
UsuńCieszę się, że udało mi się oddać wrażenia tej dziewczynki, to dosyć ważny wstęp w kontekście głównego wątku w tej historii. Trochę się bałam, że wyjdzie mi sztucznie ; )
Witaj.
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za pisaniem w pierwszej osobie. Co prawda pisać w ten sposób jest dużo łatwiej, niż w przypadku osoby trzeciej, ale jakoś nie przemawia do mnie ten sposób narracji. Nie mam zielonego pojęcia skąd mi się do wzięło. Tobie pisanie w pierwszej osobie wychodzi świetnie i widać, że naprawdę to lubisz. Jeśli chodzi on sam prolog, to bardzo mi się podobał. Przeczytałam tekst od deski do deski co ostatnio nie często mi się zdarza. Ciekawa jestem, czego będzie tyczyła się ta historia. Co chcesz nam opowiedzieć i kim jest dwoje pozostałych przy życiu dzieci. Póki co wnioskuję, że od urodzenia zamknięci byli w jakimś ośrodku badawczym i przeprowadzano na nich eksperymenty. Co prawda to tylko jakieś domysły, ale mam nadzieję, że chociaż trochę trafiłam ;). W wolnej chwili na pewno będę czytała dalej.
Pozdrawiam,
Mandragora
Pisanie w pierwszej osobie na dłuższą metę męczy, dlatego same rozdziały pisane są już w trzeciej ; )
UsuńProlog na pierwszy rzut oka może wydać się niezwiązany z konkretną fabułą w rozdziałach, ale oczywiście jest on znamienny dla przyszłych wydarzeń.
Polecam się na przyszłość i dziękuję bardzo za komentarz ; )
Dzień dobry. :)
OdpowiedzUsuńTakże jestem nieśmiała, w realu nawet potwornie. Wiem, jak to jest. Ale nie omieszkam w razie potrzeby rzucać obficie pomidorami. Nawet kapustą, jak zasłużysz.
Zapewne ten pokój był cały białym, perfekcyjny... Na pozór piękne, na dłuższą chwilę z pewnością irytujące, a może i nawet doprowadzające do szału.
Jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich opisów. Wszystko opisujesz tak barwnie, plastycznie. Też bym tak chciała. Wszystko mogłam sobie wyobrazić, czułam emocje bohaterki. Jakby dorastała jak dziecko, ale w pełni świadoma, jak stawała się coraz mniej obojętna, poznawała smaki, zapachy, uczucia.. I jeszcze ta końcówka z dłonią, idealne zwieńczenie całości. Nawet nie zwracałam uwagi na przecinki czy powtórzenia. Tylko czytałam i czytałam. Rozdziały podobno mają być utrzymane w trochę innym klimacie, ale jestem ogromnie zaintrygowana, więc z pewnością jeszcze zajrzę i dam o sobie znać w jakimś słowotoku bez sensu.
Spokojnej nocy. Do zobaczenia. :)
....................
W wolnej chwili zapraszam do mnie:
kot-z-maslem.blogspot.com
Hej ; ) Kapusta zawsze spoko ;p Cieszę się, że podobał ci się ten prolog, bo dosyć długo nad nim pracowałam. Zresztą... lubię opisy haha . Ostatnio nawet bardziej niż dialogi (ale te w sumie... też lubię ;p)
UsuńZapraszam oczywiście do dalszego czytania, będzie mi super miło ; ) Zajrzę z przyjemnością w wolnej chwili na twój blog, ale może to trochę potrwać, bo ostatnio jestem strasznie zabiegana i ze wszystkim zalegam ; )
Dziękuję bardzo za komentarz i do zobaczenia!
Muszę przyznać, że prolog mnie mocno zaintrygował. To w jaki sposób opisałaś nam dzieciństwo przywołało mi na myśl opowieść dziecka. Używała prostych słów, którymi starła się przedstawić, to co widziała, czy czuła. Fajne zagranie. Poza tym, realnie przedstawiłaś reakcję dziewczynki na nowy świat. Podobało mi się. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podobało. Starałam się jak najlepiej oddać jej perspektywę, chociaż na ogół staram się unikać pisania w pierwszej osobie ; ))
UsuńDzięki bardzo za komentarz i jak będziesz miała ochotę, zapraszam na kolejne rozdziały; ))
Przyznam szczerze, że ten prolog mnie zachwycił. Mistrzowskie opisy i genialne wyszczególnienie każdego osobnego odczucia bohaterki to jest to, na co czekałam, na co liczyłam i na czym się oczywiście nie zawiodłam.
OdpowiedzUsuńGratuluję talentu i weny życzę :).
https://opowiadania-by-damayanti.blogspot.com/?m=1
Dziękuję bardzo za tak miłe słowa! Doprawdy prolog nieco różni się od kolejnych części, ale jak najdzie cię ochota, to zapraszam do kolejnych rozdziałów.
UsuńPozdrawiam serdecznie!